Amerykanizacja w codzienności dziecka
Możliwość życia w „globalnej wiosce” w dużym stopniu zawdzięczamy nowym technologiom. Nowe media (TV, Internet, radio, kino), ale także sieci firm i korporacje, bary szybkiej obsługi,; rozprowadzane płyty CD i DVD, Blue Ray; tłumaczone na wiele języków książki, czasopisma, broszury i ulotki propagują ikony i treści spoza europejskiego kręgu kulturowego. Oddziaływanie kultury amerykańskiej ze względu na jej promocję, a przez to wymuszoną atrakcyjność, jest tak duża, że często dociera ona nawet jako niezauważona do najmłodszych odbiorców – dzieci oraz ich rodziców.
Ikoną nowoczesności, a jednocześnie amerykańskiej kultury jest Barbie. Wygląd tych lalek ewoluuje, jednak celem przemian jest utrzymanie atrakcyjności i tzw. kobiecości (wraz z mitem, „co piękne to dobre”). Wydatne kształty, talia osy,; długie włosy i mnóstwo akcesoriów tworzą wizerunek kobiecości. Ich modyfikacją są „Witches” – czarownice, nie tyle jednak z baśni braci Grimm, co z filmów science fiction bądź fantasy. Fascynację czarownicami, wróżkami i innymi mutantami lalek Barbie zaszczepia się dziecku nie tylko poprzez lektury, filmy i muzykę, ale również na poziomie „sztuki” użytkowej i komercji. Mowa o wszechogarniającym świecie obrazków – o ozdobach na tornistrach, piórnikach, zeszytach, koszulkach, poduszkach, zegarach ściennych, budzikach itd. dostępnych w każdym sklepie.
Innym symulacrum jest dzisiaj świat filmów – również przeznaczonych ni to dla dorosłych, ni to dla dzieci. Serialem, w którym króluje poetyka absurdu i aberracji jest Rodzina Adamsów (The Addams Family). O wiele łagodniejszy jest film o niedojrzałych dorosłych i niezwierzęcych zwierzętach – Garfield. Co znamienne – obydwie produkcje, jak wiele innych im podobnych, są ekranizacjami signum tempus – słynnych komiksów.
Kolejną tendencją przenikającą z Ameryki jest więc kreacja dorosłych na „duże dzieci”, a dzieci na pozbawionych pragnień i zainteresowań dziecięcych na „niby-dorosłych”. Można to zauważyć w zjawisku tzw. kompresji wiekowej dotyczącej mody dla dzieci. Małe dziewczynki nie tylko ubierają się w rzeczy takie same jak ich mam, ale także mogą wykonywać na sobie te same czynności pielęgnacyjne i upiększające. Zauważa się także, że oferta zajęć popołudniowych jest podobna. Dzisiaj proponuje się dziewczętom nie tylko lekcje baletu, ale także tańca na rurze czy kankana.
W epoce kultu młodości, w której z pola widzenia dzieci (ale i dorosłych) mają zniknąć ludzie chorzy, starzy i ułomni, tego typu pomieszanie porządków niekoniecznie przyniesie pomyślne skutki. Dochodzi do swoistego paradoksu: w czasach, gdy piętnuje się tzw. zachowania „seksistowskie”, kiedy nawet w zwykłym przytuleniu dziecka przez dorosłego upatruje się wykroczenia, jednocześnie kształtuje się kulturę prowokacji – wyzywająco pomalowanych, nieprzyzwoicie wyglądających i zachowujących się dziewczynek. Służą temu nie tylko wspomniane tu lalki Barbie, ale również lansowany styl Hannah Montany, Violetty (Violetty Castillo; produkcja argentyńska, ale przy współpracy Disney Channel), bliźniaczek Mary Kate i Ashley. Ich historie – w różnej kolejności spisywane w formie książkowej bądź ekranizowane – są błahe i niemalże identyczne; fabuły uczą bardziej zachowań egoistycznych i egotycznych, niż prorodzinnych i prospołecznych. Rozbudzają w dziewczynkach pragnienia albo niemożliwe do spełnienia (wywołujące rozgoryczenie i frustrację), albo – owszem – realizowane, co jednak z kolei potęguje ich wewnętrzną pustkę, poczucie niedosytu i pogoń za coraz intensywniejszymi wrażeniami lub odwrotnie – wycofanie i depresję.
Czarownice lub wróżki (Witch, Winx) to postaci, z którymi – według pomysłodawców – dziewczynki powinny się utożsamiać, tak jak chłopcy powinni się identyfikować z Spidermanem, Batmanem, Monsters, itd. Witches zajmują się czarami i prezentują się w istocie odrażająco. Winxs, w skąpych ubraniach i wyzywających pozach, przypominają lalki Barbie, ale zajmują się oprócz przesadnego upiększania własnego ciała również magią. Magia, okultyzm, ezoteryzm, astrologia są całkiem otwarcie, jako wartości, promowane. Perswazja polega na zwabianiu dziewczynek, by zdobywały nie tylko indoktrynujące je broszurki („książeczki”), krzyżówki, płyty, gadżety, sukienki, ale żeby też koniecznie należały do „Klubu Winks”. Rozbudzaniu niebezpiecznych pragnień i zainteresowań służy idealizacja: bohaterki są mądre (każda z nich reprezentuje inną dziedzinę nauki); jako księżniczki są wysoko urodzone, bogate i szanowane w świecie, o czym ma przekonywać etykieta V.I.P. Wraz z obcą chrześcijańskiej niegdyś Europie modą na magię wpaja się dzieciom zainteresowania okultyzmem, zaraża się je ponadto konsumpcyjnym nastawieniem do rzeczywistości, czemu służyć by miały rzekomo łatwo zdobyta przez idole wiedza, szlachectwo rodu, bogactwo i sława. Są to oczywiście wartości, które w przeważającej mierze nie zależą ani od dziecka, ani od jego rodziców. Łatwo więc o frustrację.
Także chłopcy mają swój sztucznie stworzony świat. Idolami małych chłopców są super-bohaterowie. Może to być drużyna Avengers, Batman, Spiderman czy Niemamocni. Człowiek-Pająk (Spider-Man) – superbohater wygenerowany przez producentów filmowych z komiksów. Odznacza się niezwykłą sprawnością, refleksem, siłą, choć też – jak ludzie – choruje i niedosypia. Ten na poły Pająk, na poły Człowiek kieruje się szlachetnymi pobudkami – broni przed przestępcami przechodniów i mieszkańców ulic Nowego Jorku, narażając niejednokrotnie na szwank swoją reputację, zdrowie i życie. Kultura spidermanowska przeniknęła szybko do Europy: w kinach i telewizji pojawiają się kolejne filmy, mnożą się gry komputerowe, chłopcy chętnie wybierają piórniki, tornistry, kostiumy i bluzki, poduszki i kołdry z motywem czarno-czerwonego superbohatera, również – coraz częściej – każą sobie u fryzjera przystrzyc włosy w kształcie sieci pajęczej, aby tym samym upodobnić się do swego idola. Paradoks polega jednak na tym, że owo utożsamianie się nie zawsze sięga istoty rzeczy: dzieci, ślęcząc przed telewizorem lub monitorem komputera, bynajmniej nie rozwijają ani sprawności fizycznej ani czynów altruistycznych charakterystycznych dla fikcyjnej postaci, podbijającej serca milionów małolatów w filmach, komiksach, grach komputerowych i sklepach zarówno z zabawkami, jak i ubraniami i przyborami szkolnymi.
Przejawem amerykanizacji w obyczajowości europejskiej, nie omijając – polskiej, dotykającej również świat wyobraźni i psychiki dziecka, jest zastępowanie rodzimych tradycji obrzędowych przez obce. Zmienia się kultura ślubów i wesel; zmieniają się wystroje wnętrz i przygotowania do Wigilii; święta chrześcijańskie zostają zastąpione pogańskimi lub wręcz opozycyjnymi do chrześcijańskich. Uroczystości związane z postaciami kanonizowanych Świętych są wyraźnie pozbawiane swej religijnej otoczki: dzień św. Walentego przemienia się w „walentynki”; Uroczystość Wszystkich Świętych zamienia się w „Halloween”, Uroczystość św. Mikołaja, autentycznej wszakże, znanej z historii, postaci, przekształca się w „mikołajki” z amerykańskim motywem Santa Claus, w którego nikt nie wierzy – w polskiej rzeczywistości zastępowanego zresztą niedawno przez radzieckiego Dziadka Moroza.
Przyjęcie tych zwyczajów i ich atrakcyjność nie dotyczy ich treści i przesłania, ponieważ w rodzimej kulturze istnieją święta podobne (na przykład: Andrzejki, Katarzynki czy Noc Świętojańska). Atrakcyjność ta bierze się raczej z wprowadzania ich wraz z nauczaniem języka angielskiego i propagowaniem nie tylko na lekcjach, ale i w mediach. Na przykładzie Halloween jak i Walentynek można zauważyć, jak szybko mogą działać globalne kampanie zmieniające zachowania w zakresie obyczajowości. Dzisiejsze sześcio- i siedmiolatki oczekują kartek na Walentynki oraz dobrze bawią się w czasie Haloween, przebierają za wampiry i czarownice i nie rozumieją, dlaczego ktoś nie chce dać im cukierka po zabawnym powiedzieniu „Cukierek albo psikus”. Nie chodzi tu zatem tylko o komercję (miliony wydawane na preparowane dynie, niesłużące bynajmniej jako pokarm; na stroje, najczęściej symbolizujące śmierć w zanimizowanej, odrealnionej i zmysłowo odpychającej postaci, itd.) ale o ideologię. Pod przykrywką zabawy i maskarady, uroczystości te są odwróceniem i reinterpretacją przede wszystkim tradycji chrześcijańskiej. Są świadomym odwróceniem uwagi i uderzeniem w dwutysiącletnią tradycję. Nikt nie zadaje sobie trudu, co dzieje się w amerykańskich sektach obchodzących orgiastycznie i zbrodniczo tzw. Halloween.
W przypadku Halloween niepokojącym zjawiskiem, ufundowanym na wzorcach amerykańskich, a świadczącym o hipokryzji dorosłych, jest ambiwalentnie zarysowujący się proces „oswajania” dzieci ze śmiercią. Z jednej strony pojawiają się eufemizmy lub wręcz unikanie tematu śmierci, zwłaszcza w przypadku odejścia kogoś bliskiego. Nie zabiera się dzieci na uroczystości pogrzebowe, a gdy takie nastąpią – desakralizuje się je, co można zauważyć w niektórych amerykańskich filmach (wesoła muzyka, kolorowe stroje, wykwintne potrawy, brak żałoby, modlitwy i skupienia, tabuizacja tematu śmierci i pamięci o zmarłym). Z drugiej strony wymykają się zupełnie spod kontroli: dostęp dzieci do gier pełnych przemocy, gdzie zabijanie wyimaginowanych przeciwników staje się wartością najwyższą; produkcja strojów, zabawek i przyborów szkolnych z rekwizytami śmierci (czemu sprzyjają zapotrzebowania subkultur typu emo, gothic, cybergoth, grunge i in.). W jednym i drugim przypadku śmierć pozbawiona bywa religijnych odniesień i wiary w istnienie transcendencji. Znamienny dla amerykanizacji świata dziecka jest lansowany dualizm. Z jednej strony mamy samo piękno, szlachetność a z drugiej przesyt śmiercią, okropieństwem, brzydotą, złem w komiksach, grach komputerowych (play stations), bajkach na dobranoc, filmach, broszurach, książkach, ale także strojach, zabawkach, przyborach szkolnych itd.
Użytkownik kultury pop, już jako twórca, sam będzie tworzył w podobnej tonacji i guście. Przykładem „kiczu” kulinarnego – zdobywającego popularność wśród najmłodszych (kolorowe rekwizyty dodawane dla zabawy do hamburgerów, kolorowe opakowania na frytki, zadowolone w reklamach i spotach telewizyjnych miny rzekomych konsumentów, możliwość urządzania urodzin i innych kinder-balów, stoliczki z kredkami itd.) są placówki McDonalda czy inne fast-foody typu KFC (Kentucky Fried Chicken). To, co niezdrowe, przedstawia się jako służące człowiekowi, nie wykluczając dzieci. Pomija się też milczeniem nadmierną kaloryczność posiłków oraz niehumanitarny chów np. kurczaków i kaczek. Dzieci mają być zadowolone, syte i modne. Wiedza o nieludzkim traktowaniu drobiu, z jakiego pochodzi żywność, ma nie dochodzić do świadomości ani ich, ani ich rodziców.
Przejawem amerykanizacji życia jest również zjawisko zastępowania słów polskich – angielskimi. Najbardziej ewidentnymi przykładami są OK., sorry, wow, ups!, również pojęcia z dziedziny kulinarnej (np. hotdog, cheeseburger, hamburger, chips, lays) czy postaci z bajek i filmów przenikające do polskiej kultury i polskiego języka.
Kultura amerykańska przeżywa tak rozwój, jak i regres. Objawem regresu, związanego z negacją dotychczasowych fundamentów kultury Zachodniej, jest m. in. ruch New Age, który aktualnie wygasając, promieniuje jeszcze na wiele indywidualnych i zbiorowych zachowań i decyzji. Znakiem zastoju jest również kultura postmodernistyczna – nierzeczywisty już świat, jak mawiał Jean Baudrillard, symulakrów i symulacji. Simulacrum (łac. – ‘obraz odbity w wodzie, widziadło senne, obraz, naśladowanie’) „zastępuje realną rzeczywistość” generując za pomocą symulacji tzw. hiperrzeczywistość, hiperrealność (w istocie nierzeczywistość), w której żyje współczesny człowiek[1]. Nie ma on już więc styczności z realnym światem i jego realnym obrazem, a wyłącznie z ich symulacjami, gdyż rzeczywistość zastąpiła ją aktualnie fikcja (dzięki czemu świat stał się odrealniony)[2]”. Jednym z ewidentnych przykładów simulacrum jest według Baudrillarda Disneyland – amerykańskie wesołe miasteczko dla dzieci, w rzeczywistości też – dla infantylizowanych dorosłych. Paradoks polega na tym, że świat Disneylandu nie jest zmyślony, fikcyjny, ale odzwierciedla zdziecinniałą, pozbawioną wartości i dobrego smaku, kiczowatą rzeczywistość Stanów Zjednoczonych. Z racji na niemożliwą do zatrzymania globalizację i unifikację kultur universum z bajek Disneya przeniknęło do innych kontynentów, szczególnie zaś do Europy. Jak pisze Roger Scruton, podążanie za fantazją, coraz bardziej odrealnionymi pragnieniami, „podkopuje rzeczywistość. […] Co więcej, charakter przedmiotu fantazji jest całkowicie dyktowany przez pragnienie, które go szuka – obiekt jest dostosowywany do potrzeb, jak doskonały manekin, chodząca i mówiąca lalka Barbie, która robi to, czego ja chcę, ponieważ moje preferencje i jej poczynania są jednym i tym samym”[3]. Znakiem czasu jest więc konsumpcjonizm, nastawienie na błyskawiczne zaspokajanie potrzeb i pseudo-potrzeb, pielęgnowanie egoistycznych postaw, zamazywanie granic między fantazją a realnym. Z kulturą amerykańską, godzącą również w wyobraźnię dziecka, jego emocjonalny i umysłowy rozwój (zwłaszcza w gusta estetyczne), jest kicz. Można jego pojęcie rozumieć szeroko, jako „fenomen religijny – próbę ukrycia utraty wiary przez wypełnienie świata fałszywymi emocjami, fałszywą moralnością i fałszywymi wartościami estetycznymi. Utrata wiary, która zaraziła kulturę popularną, zaraziła również modernizm[4].
Wszystkie idole dziecięce, w większości wywodzące się z USA, są aksjologicznie puste. Pozostają reklamą samych siebie bądź wizytówką anty-wartości, na szerzeniu których pewnym grupom ludzi najwidoczniej zależy. Powodują nie tylko doraźny zamęt w głowach małolatów, odzieranych z przywileju bycia dzieckiem, ale również niosą dalekosiężne, fatalne – tak dla jednostek, jak i społeczeństw – skutki. Dzieci tyjące na fast-foodach, przykute do krzeseł i wpatrzone w ekrany to ujemny wynik procesu „amerykanizacji”.
Jednak w kulturze amerykańskiej, wieloaspektowej i niedającej się mierzyć jedną miarą, zaobserwować też można, zwłaszcza w obyczajowości, pozytywne zjawiska. I one emanują na kulturę europejską (polską), kształtując w niej nowe wzorce zachowań wobec dzieci. Traktowanie dziecka jako wartości samej w sobie jest zasługą Amerykanów. Do pozytywnych wzorców, szeroko propagowanych należą: celebracje urodzin dzieci; uwrażliwiona na kruchość aparatu psychicznego dzieci. Jednym z przykładów może być film Szósty zmysł M. Nighta Shymalana z 1999 r.[5]); wielodzietność prezentowana jako wartość; waloryzacja rodziny; słowo „kocham cię” jako normalne wyrażenie w obecne w jej funkcjonowaniu itd. Godnym naśladowania rysem obyczajowości amerykańskiej jest też wspólne wychodzenie rodzin na mecze, w których grają pociechy, wspólne wyjazdy, wycieczki, zawody i pikniki. Nowy zjawiskiem, które już jest częścią kultury europejskiej są tak zwane rodziny patchworkowe, o których najwięcej dowiemy się z filmów familijnych. Waloryzacja dziecka, traktowanie go jako partnera, równouprawnionego członka rodziny i społeczeństwa to również – w rozsądnych granicach – pozytywny aspekt emanacji kultury amerykańskiej na społeczności innych kontynentów, w szczególności – kontynentu europejskiego. Amerykanizacja w codzienności dziecka może mieć zatem dwa oblicza – z jednej strony wpływa na rodzimą kulturę, osłabiając jej znaczenie i powodując jej zanikanie. Z drugiej strony pomaga budować świat globalny, w którym pewne wzory kultury jak i zachowań stają się uniwersalne i powodują, że współczesny wielki, globalny świat jest mniej obcy i bardziej zrozumiały.
Ze względu na procesy globalizacji zauważyć można nowe kierunki (Daleki Wschód), z których czerpane są treści proponowane dzieciom. Są to na przykład japońskie animy. Sesje anime odbywające się w niektórych polskich szkołach mają swoje bardzo groźne, tajone przed rodzicami oblicze (m. in. skłanianie dzieci do zachowań stricte erotycznych). Szerzeniu obcych modeli zachowań należałoby przeciwstawić – rodzime, polskie. Przykładem są nawet ośrodki SPA, które np. na dzień Niepodległości (11 XI) oferty im właściwe łączą z ofertami nauki tańca polskiego. Tak samo, jeśli chodzi o Halloween – reakcją Europy na „drugie dno” pogańskiej uroczystości są organizowane dla dzieci Bale Wszystkich Świętych, Marsze Świętych, ekumeniczne koncerty rocka oraz tzw. Holy Wins (‘Święty Zwycięża’). W przyszłości ze względu na mozaikowość świata, w którym przyszło nam żyć, coraz ważniejszym zadaniami stojącym przed rodzicami będą: odnajdywanie spójności w tej różnorodności oraz świadomy wybór określonych wzorów kulturowych, wokół których będą oni budować kontekst rozwojowy dziecka. |
Literatura:
- Baudrillard Jean, Procesja symulakrów, [w:] Postmodernizm. Antologia przekładów, red. Ryszard Nycz, Kraków 1996.
- Bliźniaczki. Czas niespodzianek, tekst na podstawie serialu Roberta Giffarda i Howarda Adlera, adaptacja Megan Sine, tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska, Warszawa
- Ritzer George, Makdonaldyzacja społeczeństwa, tłumaczył Ludwik Stawowy, Warszawa, Wydawnictwo Literackie Muza, 2003.
- Rogers Mary F., Barbie jako ikona kultury, tłumaczyła Ewa Klekot, Warszawa, Wydawnictwo Literackie Muza, 2003.
- Scruton Roger, Przewodnik po kulturze nowoczesnej dla inteligentnych, przekład Jerzy Prokopiuk, Jan Przybył, wydawnictwo Thesaurus, Łódź-Wrocław 2006.
- Szósty zmysł, reż. reż. Shymalan, 1999.
Warto przeczytać:
- Chromiec Elżbieta, Dziecko wobec obcości kulturowej, Gdańsk, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2004
Autorki hasła:
dr Marzanna Farnicka, Uniwersytet Zielonogórski
dr hab. Dorota Kulczycka prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski
Przypisy:
- ↑ Baudrillard Jean, Procesja symulakrów, [w:] Postmodernizm. Antologia przekładów, red. Ryszard Nycz, Kraków 1996.
- ↑ Scruton Roger, Przewodnik po kulturze nowoczesnej dla inteligentnych, przekład Jerzy Prokopiuk, Jan Przybył, wydawnictwo Thesaurus, Łódź-Wrocław 2006, s. 79.
- ↑ Tamże, s. 81.
- ↑ Tamże, s. 117
- ↑ Szósty zmysł, reż. Shymalan, 1999.